31 lipca 2008

101 and last for him



No cóż. Nie wiedziałam, że droga z ostatniego posta będzie Jego ostatnią...Migałam się od wejścia tutaj przez dwa tygodnie. Miałam nadzieję, że Fuji będzie żył, ale niestety - zdechł. Przeleżał ten czas na oddziale intensywnej terapii i po mimo wszelkich starań niewykaraskał się.
widocznie tak miało być.
Do zobaczenia

4 komentarze:

Anonimowy pisze...

Czego nie przezyl, kapieli w piasku, czy jakiegos crash-testu?

Neddy pisze...

owszem, kąpieli, ale w jeziorku...(to nie z mojej winy, bowiem sprawcą tego mordu są rodzice)

Anonimowy pisze...

Panie, świeć nad jego... obiektywem ;)
Czyli nawet składanie nie pomogło? Nie udało sie z niego zrobić nawet Frankensteina?
Ech... Szkoda.

Neddy pisze...

No niestety nic nie pomogło ale ja tam ciągle wierze że będzie działał. Tata jeszcze przy nim pomajstruje.. zamówiłam wczoraj nowy model :)